3 marca 2014

Przygotowania do motocyklowania 2014 cz.1

W dniu dzisiejszym zakończyłem pierwsze przygotowania do motocyklowania :)

Etapy pracy i wymiany dotyczyły tu większości podstaw,ale bez fajerwerków bo planuje przeżycie tego sezonu w trybie podstawowym w odniesieniu do motocykla, a tryb wysoce zaawansowany zostawiam dla rodziny.

Przed wczoraj wymieniłem olej i filtr. Troszkę to zajęło bo okazało się, że pas do filtra który pożyczyłem nie ma racji bytu ze względu na dojście. Problemem był kolektor wydechowy umieszczony w taki sposób aby zasłonić puszkę czyszczącą olej.
Pierwszy więc wyjazd po niezbędne artykuły przy pracy odbył się 30 min po walce z rozbiórką motocykla. Zabrakło typowego okrągłego klucza do filtra. Kierunek -> do Tomasa.
Po przyjeździe wyszedł kolejny brak, czyli zestaw lepszej jakości kluczy (przedłużki najbardziej) bez których jednak ciężko przychodzi odkręcanie spustowej nakrętki oleju jak i samego filtra. Dlatego też drugi wyjazd ukierunkowałem do Lewego.

Czas poświęcony na samą wymianę to ok. 30 min.
Dodatkowo założyłem nowy akumulator. Zima nie była łaskawa dla starej sztuki.
Przekręciłem kluczyk, zamknąłem obieg PSTRYK -> pali za pierwszym strzałem.
Maszyna zagadała. Przyjemny dźwięk. Już wyczuwam wiosnę.



Nie ubłaganie przyszedł czas na łańcuch. Napęd to prawdziwa walka i zjadacz czasu. Niektórym wydaje się to śmieszne, ale całość trwała prawie 6h.


Znajomy z pracy zaproponował mi, że po zmianie oleju mam do niego podjechać na wymianę napędu. Kupił zakuwarkę i za drobną opłatą doprowadzi napęd do porządku. Miało to swój sens.

Wystartowałem około 10:30 w sobotę (08/03). Przyjechałem do Menia, rozłożyliśmy moto, pogadaliśmy z jego ziomkami który buszowali już od rana w garażach. Nie wszyscy na trzeźwo. Niektórzy dopiero wyłazili z aut po ciężkich nockach chociażby dlatego, że.... po imprezie nie wiedzieli w sumie jak sie tu znaleźli :)

Owiewki na bok, dekiel również. Dużo syfu, ale co się dziwić gdy łańcuch jest tu chyba od nowości - nikt nie zmieniał przez cały przebieg, który nie jest wielki bo to około 30 tys KM.

Podczas mycia dekla, wyszedł problem, ponieważ po ściągnięciu zaślepki od ślimaka wysprzęglającego posypały się kulki. Ciężko znaleźć tego typu łożysko więc muszę zakupić najprawdopodobniej cały nowy dekiel. Temat został sprawdzony w sklepie i serwisie - brak dostępnej części. Pozostały portale z ogłoszeniami.




Łańcuch rozkuty za pomocą nowego nabytku.
Mogliśmy go przeciąć fleksem! Oczywiście, było by łatwiej. Niestety nowy garaż nie jest wyposażony w prąd. 
Po łańcuchu przyszedł czas na ściągnięcie małej zębatki, koła i dużej zębatki - kilka zdjęć poniżej.

Czas na łańcuch oraz zębatki i koło oraz + czyszczenie elementów to około 2h.








Nowe zębatki wskoczyły na odpowiednie miejsca, włożyliśmy koło i zarzucilismy łańcuch.
Zakuwarka "zrobiła resztę". Dość precyzyjna robota w którą trzeba włożyć trochę siły. Poprawiliśmy naciąg. 








 

Wszystko wydawało by się gotowe :) ... właśnie... wydawało by się.

Zrzuciliśmy moto z centralnej stopki, przekręcamy kluczyk - dziwne. 
Brak lampek informacyjnych na panelu. W ogóle brak prądu. Przecież dopiero co zamontowałem nowiutki aku.

Zaczęliśmy sprawdzać wszystkie możliwości - bo przecież nikt z nas elektryki nie ruszał.

Meniu doszedł do wniosku że skoro nie ma prądu to albo bezpieczniki albo stacyjka. ZŁOŚLIWOŚĆ RZECZY MARTYWCH !! Cholera... tak nie może być.

Już miałem wsiadać na moto a tu takie akcje ? Szczególnie, że on na lekkim kacu i jeszcze zbliża się godzina obiadowa.

Bezpieczniki w puszce głównej sprawne. Kostki sprawdzone i nasmarowane.

Kombinowaliśmy, przekładaliśmy, sprawdzaliśmy multimetrem.

Padł pomysł, aby użyć drugiego kluczyka do moto ze względu na to, że ten mógł się wyrobić, lub nie przesuwał wszystkich zapadek... ewentualnie po prostu stacyjka się spaprała. Dziwiłem się, ze mogło się to stać tak nagle - ale nie dyskutowałem.
Pojechaliśmy po zapasowy klucz. Wróciliśmy, sprawdzamy - nie działa...  
Po takim czasie każdy głodny, teraz nerwy - miało pójść gładko a tu przysłowiowy "chuj"!

Po prawie 2,5 h szukania, jeżdżenia, dzwonienia do elektryków, Meniu przypomniał sobie o jeszcze jednej kostce w której są bezpieczniki.

EUREKA! Tego nie sprawdzaliśmy - główny, pierwszy bloczek tylko z jednym 30A bezpiecznikiem... 

JEST! Winowajca!

Spalony, aż miło. Z Andrzeja zeszły kolory złości i nagle rozweselił się rzucając wiązankami bluzgów na prawo i lewo :) ale chociaż z uśmiechem na ustach.

Zamieniliśmy bezpiecznik - złożyliśmy moto, sprawdziliśmy wszystkie śruby.

Jazda próbna - prędkość do max 60tki, co by nie rozpieprzyć nowego łańcucha.
Skrzętnie słuchałem odgłosów, sprawdzałem reakcje na dodanie i odejmowanie gazu... jest perfecto! Charakterystyczne "mlaskanie" łańcucha dało o sobie znać.
Będzie żył.

Na zakrętach i na prostych nie szarpie, nie rzuca. Teraz czuje się dużo pewniej.


Wróciłem do garażu, potwierdziłem dobre wykonanie roboty. Poprawiliśmy dla pewności śruby i dałem już mu spokój. 
Po wczorajszym melanżu i dzisiejszej pracy był już wykończony. Ja również miałem serdecznie dość.

Szybka runda po mieście i do garażu... 

Na dziś koniec...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz