6 września 2013

Czas na pas

Piątek rano po przebudzeniu miałem jakieś takie poszarpane myśli. Coś bym zrobił, ale nie wiedziałem co.
Poranek był w sumie rześki, pełen mocy atomowej :) w końcu PIĄTECZEK!



TAK JEST! Piątunio.

Więc jak co dzień rano -  papa poszła do umycia, lajtowe śniadanie, wyprawka dla żony i dalej mam 15 min do wyjścia :) TV na wiadomości nie włączam, wiec myślę co tu jeszcze ogarnąć.

Mam! po prostu podniosę rolety. Po kalkulacji zajmie to jakieś dodatkowe 3-4 min.... ale, ale! Mój drogi, co to się porobiło? Słońce? Data wrześniowa z rana gdzie to spokojnie można nasikać gimbusowi na plecak -  06/09/2013    6:23    jasno, chyba ciepło i słoneczkoooooo??? Excellent!

Plan sam wskoczył na banie... zabieram moto, strzele parę kółek po mieście przed pracą dla mocniejszej pobudki, zaciągnę zapach spalin i na 8h do roboty :) może później krótka trasa ?

Dość myślenia, czas działać.
Do zrobienia kilka akcji:
- SMS do kierowcy że z nim nie jade  - OK
- Spakować plecak do roboty z żarciem, identyfikatorem i butami - OK
- Klucze, kurtka, kask, łapy - OK

6:30 wychodze. Zszedłem na doł, było ciepło- gdy wiatr nie wiał :)
W garażu czekał Gix, wyprowadzony odpalony zaczynał się grzać. Założyłem resztę ubioru, zapiąłem zamki i w drogę. Mam 20min, czasu mnóstwo. Zawinąłem 2 razy po mieście większe kółko i pojechałem przez Broniewskiego do roboty.

Prace drogowe nad stworzeniem ronda przy ul. Różanej dalej trwają i powstają potężne korki. Do tego jeszcze ruch wahadłowy.




Ale każdy zna możliwości dwukołowców, wcisną się wszędzie. Wyminięcie aut przy komendzie do mostu + przejazd do świateł udało się zrobić tylko z jednym przystankiem. Gdy czekałem cierpliwie na swoją kolej nuciłem sobie  Hallowed be thy name grupy Iron Maiden stukając obcasami o asfalt... Tak samo jak cierpliwie stałem, tak samo cierpliwie marzłem... Nie było jednak tak ciepło jak to sie wydawało z perspektywy siedzenia w domu za szklaną tarczą.

Poprawiłem kurtkę, sprawdziłem koszulkę i bluze - na szczęście w spodniach. Przyszła do mnie myśl:
Kolego... czas chociaż na pas.


Na wylocie trasy prowadzącej do lotniska depnąłem sobie około 140, w jeansach + kurtka tekstylna.

I co ? Przydało by sie coś pod spodnie, kurtke i jednak pas... Tak jest, pas nerkowy to nie byle gówniany gadżet. Cholernie przydatna sprawa. A o tym jeszcze bardziej przekonałem się jak już dojechałem pod prace. Łapy chłodne, plecy zmarznięte, w krzyżu czuć zmrożenie - może to tylko ból po wczorajszym treningu? nie wiem, okaże się wieczorem.

Dupsko zmarznięte... ale jaka frajda :) 


 






























Przed pracą :)


PS Trasa powrotna ze względu na korki jak już wspominałem w sumie wygląda tak :)