12 października 2012

Studia życia, czyli wykładów początek.

Nigdy tak się jeszcze nie spieszyłem do szkoły (jazdy oczywiście)  :)
Tak, tak - każdy początkujący kierowca może sobie przypomnieć tą nutkę podniecenia.

Geneza:

Najpierw praca, co chwile sprawdzam zegarek czy to już... dobiegła 15sta. Wypadam z budynku do samochodu, staruje do szkoły. Lewy (Michał) już czeka.
Wchodzimy do środka. Oczywiście najpierw wymiana kasa za dokumenty, materiały do nauki i skierowanie do lekarza.
Natura człowieka który wszędzie się spieszy nie pozostała dłużna, kopnęła nas w dupsko, aby od razu pojechać do lekarza - niestety. Zamknięte.

Na drugi dzień przyjechaliśmy również po pracy jak dnia poprzedniego do lekarza - milion ludzi w poczekalni.
Czekając na swoją kolejkę co chwile wypadamy na papierocha i rozmawiamy jak to będzie w przyszłości, gdzie pojedziemy, co mamy zamiar za sprzęt kupić. Niekończące się rzucanie marzeniami.
Ludzie którzy jeszcze nie mieli w ogóle prawka, (czyli 90% gapiów) zerkali na nas o czym my to wogóle rozmawiamy, jakie to sztuki tajemne chcem posiąść i cóż za bestie oswoić. Wydawało mi się jak cała przychodnia na nas patrzy jak na superbohaterów.... tak się tylko wydawało. Zapewne dla nich byliśmy zwykłymi głośnymi pionkami :)

Przyszedł czas na wejście.
Wpada on, wypada po 5 min... myślę sobie, że coś nie tak, więc wchodzę.
Siadam.
Pani zza wielkich okularów tylko rzuca pytania (bo po co sprawdzać/ badać):
zdrowy? wzrost? waga? pije pan? pali pan? wzrok dobry?
stwierdza jednoznacznie - chyba jest w porządku.

Trzask o stół plastikową pieczątką - znak, że z uwieńczeniem sukcesu można wracać do szkoły nauki jazdy.

Odwieźliśmy dokumenty i umówiliśmy się na teorie. Można było działać za godzinę, czyli praktycznie od razu, ale ze sprytem studenta doszliśmy do wniosku, że po co się męczyć jak mamy w garści od kilku lat prawko na kat.B.
Lewy szybko skwitował "na maturę się nie uczyłem, na studiach to samo więc na prawko drugi raz będę?
 

Porozmawialiśmy z wykładowcą jak sprawy się mają, oczywiście używając kilku mocnych argumentów o braku czasu bo praca, dom rodzina itd.
Udało się, podbił dokumenty - za 4 dni powrót na egzamin wewnętrzny.
Nie było lipy żeby oblać, każdy z nas się uczył bardzo dokładnie.
Test : Michał 0 błędów, ja natomiast 1 dopuszczalny.
Podsumowując : wynik pozytywny.

Podbicie karty, pozwolenie na praktykę - uśmiech na twarzach.

Jako, że kompan wyjeżdżał do Turcji, to praktykę miał rozpocząć ciut później.

Jeszcze tydzień dochodziłem do siebie jak to wszystko ogarnąć. Licząc, przewidując, pytając doświadczonych motocyklistów, czytając fora -> marzyłem.
Oczywiście nie pozostawiłem allegro i tablicy w spokoju, aby znaleźć swoje wymarzone sprzęcicho do jazdy.

Szukam maszyny, tej jedynej, pięknej i błyszczącej...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz