19 kwietnia 2013

Pierwsza mikro-trasa

Piękny czwartek, po udanej środzie.
Pogoda sprzyjała spontanicznemu skręceniu moto po wczorajszej walce, więc dlaczego nie skorzystać ? Późno jeszcze nie jest, zajmie to chwilę.

Wskoczyłem w brudne ciuchy, ale jakoś tak :) podświadomie zabrałem kurtkę tekstylną i kask... a co! może trzeba będzie sprawdzić chociaż kawałeczek.

Wpadła Monia pogadać, Andrzej również się zjawił zapytać jak idzie. Odpaliliśmy moto bez problemu, chwilę się nagrzał.

Wszystko było jak stało poprzednio, w rozsypce. 30 min roboty, sprawdzenie migaczy i wszystkich styków.
Ostatnie poprawki - chyba trzeba pojechać zalać bak... w końcu tylko 500m na stację :) 

Zarzuciłem ciucha, uzbroiłem się w telefon i znów mogłem cieszyć się minimalizmem mojej trasy z modlitwą na ustach "o byś nie zgasł" :)

Zatankowane, powrót - jeszcze jasno. Andrzej rzucił tekstem, że nie wiadomo jaka pogoda będzie jutro, bo ponoć ma się ochłodzić, może warto się przejechać ?

Młoda na mnie, a ja na nią. Wzięła klucze pobiegła się ubrać, ja ogarnąłem garaż. Przybiłem Andrzejowi piątkę i pojechałem szybko się umyć oraz zarzucić spodnie z butami.

Nie minęło 15min jak już siedzieliśmy na Gixie... piękne uczucie.
 
Start! Wszędzie ludzie i ten wzrok. Kilku motocyklistów po drodze z lewą łapką w górze. Od razu zrobiło się milej. Nowa rodzina :)
Standardowa trasa przez Piłsudskiego, Szczecińską, Bema i Różaną, żeby rozruszać kości :). Później, żeby zrobić parę kilometrów skok w stronę Pyrzyckiego. By móc rozpędz moto i przyzwyczaić siebię i Młodą do prędkości polecieliśmy na przelotówkę ze strefy przemysłowej trasą S10 na Morzyczyn.

Trochę wiało, głowa chodziła nienaturalnie, młoda schowana za mną i delikatne 150km/h. Nic szczególnego, chociaż wolałem jeszcze się nie rozpędzać za dużo - piach dalej na drodze. Poczułem respekt, Gix wybaczał mi moje zmiany biegów i skoki obrotów.
Zjechaliśmy na Miedwie za hotelem Polonus. Stanęliśmy przy wodzie, strzeliliśmy po papierosku i podjechaliśmy do Lewych ogłosić dobrą nowinę.



U nich kolejna fajka, kilka uśmieszków i słów radości.
Czas wracać, jest prawie 22 i robi się chłodno. Polecieliśmy jeszcze dookoła ZST bo i tak suma summarum zrobiliśmy niecałe 40km.
Moto do garażu, a my do domu! Ha, wszystko działa!
Pocieszny dzień!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz