6 grudnia 2012

Egzamin cz.2 ... czyli jak pogoda może skutecznie spieprzyć dzień

Poranek. 6 grudnia 2012r.
Wydaję mi się, że opanowałem na tyle mocno praktykę, że zdam bez problemu.
Ale, ale Panie kochany - są pieprzone mikołajki więc chyba nie okażą się na tyle dużymi skurwielami jak ostatnio i zrobią prezent pokrzywdzonemu ostatnio bidolowi stargardzkiemu.

Za oknem ciemno, lekko wilgotno, temperatura około 2 stopni.

Uda się, uda bo musi!

Zarzuciłem śniadanie, poczekałem na Monie bo oprócz egzaminu miałem misję zawieść ją do pracy w Szczecinie.

Wpakowaliśmy się w auto ze wszystkimi potrzebnymi dodatkami jak ciuchy, pas na nerki, rękawice.

Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że dziś! właśnie dziś dopnę swego. Powietrze śmierdzi sukcesem.

Jedziemy... ale co jest? zaraz po wjeździe na Płonie zaczyna pruszyć śnieg...
Wolne żarty, chyba nie odwołają egzaminu.

Nie mam wyjścia jestem już 30km po za domem, zostało 20km.

Przed wjazdem na estakadę było już kompletnie biało, śnieg sypał przebrzydle niewspółmiernie do tego co mówili w TV.

STOP, długi korek, ciągnie się z kilometr. Gdzieś na końcu policyjne światła.
Myślę sobie "żesz w mordę kopanego jeża, jeszcze tylko tego brakowało".
Wypadek, nic poważnego, ale do celu jeszcze daleko, a czasu coraz mniej.

Złapałem za telefon, jak Monia poradziła - ostatnio była wyrocznią więc wolałem postępować jak radzi. Stojąc w korku zadzwoniłem do sekretariatu i mówie, że spóźnie się 10min bo jest wypadek i nie dojadę na 8:00 na Golisza.

Ona na to spokojnym głosem "Jeżeli nie ma Pan nic do roboty w Szczecinie to radze zawrócić, egzaminy od dnia dzisiejszego są już odwołane do marca".

Przeszło mi przez myśl, że chyba mnie robi ewidentnie w ciula, no ale ona jak ona. Chyba nie żartuje?!

Zdecydowałem się jednak pojechać do celu. Skonfrontowałem fizycznie wiadomość z tą samą Panią która to poradziła mi zadzwonić w marcu i dowiedzieć się kiedy mogę zdawać.

Po raz kolejny ze spuszczoną głową jak pies! jak kundel! poszedłem na faje i do samochodu.

W ciszy odwiozłem młodą do pracy i pojechałem na KFC, następnie do domu.

Kurewa mać! czy w roku 2013 będę musiał oszukiwać system sprawiedliwości, jeżdżąc przepisowo w mieście bo... nie mam pozwolenia na prowadzenie suzuczki ?

PS ... a Lewy już zdał... FUCK !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz