Przykro, bo w śród nich znalazło się kilku znajomych oraz osób które teleportowały się nie ze swojej winy.
Sucho mogę przyznać, że właśnie po kilku takich pierwszych przypadkach, każdy myśli sobie: Aha, no tak, może przyhamuję, bo....
Moment ten to przeobrażenie z poczwary w motyla. Wtedy ludzie zaczynają przewidywać, wyostrzać zmysły i mamy większą stabilizację - przynajmniej do zimy. No właśnie, ale co do pasji i jazdy. Motocykliści i tak zawsze będą zapierdalać :)
Od nie dawna obserwuje na necie mnóstwo natężonych nowych sentencji, tekstów, odniesień i przykazań dotyczących motocykli oraz związaną z nimi pasją. Czasami, aż robi się miło na sercu czytając, szczególnie gdy w tle leci przypadkowo wygenerowana dobra piosenka. Pozytywne myślenie to podstawa.
Ale z drugiej strony jak się człowiek dwa razy zastanowi to niektóre wymysły motocyklistów, lub małolatów uważających się za wielkich pasjonatów o których każdy po śmierci będzie pamiętał jest po prostu BEZ NA DZIEJ NE !
Nie chciałbym być ignorantem i egoistą, ale kompletnie nie utożsamiam i nie mam zamiaru z np.:
Co to w ogóle za bzdet? wymówka? usprawiedliwienie?
Zasada jest prosta, lepiej zapobiegać niż leczyć.
Krótkie zdanie, a tak wiele przekazuje podprogowo.
"Jeżeli zginę..." stwierdzenie już upoważnia Cię do tego, żeby jebnąć i skończyć jazdę na mocnym twardym słupie, bo przecież giniesz za pasję.
Piękne, wzniosłe i honorowe. Niczym Konrad Wallenrod. Oczywiście, "jeżeli" się zdarzy, to każdy powinien o Tobie pamiętać. Może nawet zrobią filmik i wrzucą na YT? albo piosenka? Dodatkowo musi zostać zapalona wirtualna świeczka [*] na FB i NK... Czyli opcja ratujemy świat bez podnoszenia dupska z fotela.
Ale prawda jest taka, że rodzina będzie płakała wraz z przyjaciółmi. Znajomi poplotkują kilka dni. Natomiast motocykliści z miasta, lub Ci którzy Cię kojarzą, w dniu kolejnym żyjąc i ciesząc się pasją, w grupie pojadą nad morze - obgadają to co stało się w dniu poprzednim. Nauczą się na Twoim przykładzie i zapomną.
Najważniejszy instynkt to przetrwanie i tego za wszelką cenę się trzymajmy.
Każdy powinien szanować innych oraz swoje istnienie -> ZAWSZE.
Motocyklista, cyklista, kolaż, kierowca, pasażer, przechodzień... oprócz nich np pływak lub spadochroniarz - kocha to co robi, ale czy każdy chce/powinien/musi ginąć w przekonaniu o swojej pasji?!
Nigdy u innych użytkowników sportów ekstremalnych nie miałem okazji spotkać się z taką postawą. Może czegoś nie rozumiem?
Ostatnio pewien znajomy stwierdził :
To nie prędkość zabija, ale sposób zatrzymania.
Przykazania przykazaniami, a życie wszystko weryfikuje ;)
OdpowiedzUsuń